poniedziałek, 6 marca 2017

Postępy dziecka - szczera prawda!

Powiedzmy sobie szczerze na wstępie - to, że Młody Człowiek wychodzi ze stajni szczęśliwy i cały w skowronkach nie oznacza, że świetnie mu poszło. Oznacza to, że dobrze się bawił i miło spędził czas w końskim gronie. Niekoniecznie jeździł poprawnie, ale się troszkę zmęczył (głównie przy siodłaniu konia), nałykał świeżego powietrza, nie zleciał a Instruktor/ka nie darła się na całe gardło "Gdzie jedziesz melepeto jedna!". Skoro ta prawda już do was dotarła drodzy rodzice, czas na refleksję. To po czym poznam, że moje dziecko robi postępy? Wróć! Czy moje dziecko w ogóle robi postępy?!? - oto jest pytanie.

Na palcach jednej ręki policzę instruktorów, którzy powiedzieli mi prawdę. O moim dziecku. To ta najgorsza prawda, jaka istnieje w świecie rodzica. Druga po niej w klasyfikacji ogólnej jest prawda, do której przyznaje się samo dziecko. Z perspektywy czasu uważam za bardzo cenne te nieliczne sytuacje, kiedy instruktorzy mówili co konkretnie Młodemu nie wychodzi. Oczywiście przodowniczką w szczerości jest Pani Asia - bez względu na to ilu przed nią i ilu po niej instruktorów miał Filip okazję poznać. I dlatego tak często pojawia się ona w naszych opowieściach. To ona wymagała od Filipa najwięcej i najbardziej. Zawsze była z nim szczera, traktowała fair, na pierwszym miejscu na równi z bezpieczeństwem stawiając rozwój Młodego. Do dziś kiedy mówię, że coś Młodemu wyszło, słyszę "Szkoła Pani Asi". 
Zanim jednak nastała era Pani Asi, byłam zielona jak siano w kwestii techniki jazdy konnej. Przywilej niejeżdżącego rodzica. Podrygi na lonży to czas kiedy dziecko ma prawo do błędów, uczy się. Później, kiedy zaczyna robić karierę w zastępie - następuje bardzo ważny moment. Tylko jeździec ma bezpośredni kontakt z koniem. 

JAZDA KONNA JEST SPORTEM NIEBEZPIECZNYM!


źródło pinterest: watchmentimes.com






Dlatego zaczęłam się uczyć. Czytałam czasopisma, przeglądałam blogi, zadawałam setki pytań, na które czasem musiałam sama szukać odpowiedzi. Czytałam, googlałam, przeglądałam youtube. Przede wszystkim podpatrywałam innych jeźdźców. Tych bardziej zaawansowanych. W końcu, wsiadłam na konia. 
Teraz do rzeczy: żeby stwierdzić czy dziecko robi postępy, trzeba widzieć jazdę dziecka. Nie wystarczy posłuchać relacji instruktora czy dziecka w stajni zostawić. Należy się temu przyjrzeć z bliska. Moja obecność na jazdach jest obowiązkowa, było o tym w poście o pieniądzach. Wy nie musicie być na każdej, ale wpadnijcie co jakiś czas. To da wam świetny obraz postępów - jeśli, daj Boże, takowe w ogóle zauważycie. Ja mimo, że kleiłam się do płotu non stop, długo postępów nie widziałam. Wręcz przeciwnie, ale to się okazał być kryzys głębszy na co lekarstwem była Pani Asia. Od tamtej pory (rok temu) kryzysów nie stwierdzam, dziecko jeździ coraz lepiej bez względu na to kto prowadzi jazdę. 

Oto kilka subiektywnych oznak postępów, dla rodziców niewtajemniczonych, bez względu na stopień zaawansowania dziecka. Przypadków jeżdżących widziałam dziesiątki, niektóre jeżdżące dużo dłużej od mojego dziecka jednak obiektywnie rzecz ujmując - nie jeżdżące lepiej. Jedyne co mogę stwierdzić, to że nie wszyscy mieli szczęście trafić na swoją "Panią Asię".

Oznaka 1 - noga. Anglezowanie na właściwą nogę (poza jazdą w terenie) jest wałkowane przez całą lonżę. Kiedy Młody Człowiek trafia do zastępu jest tak podekscytowany, stremowany, że jeszcze będzie mu się zdarzało anglezować na złą. Ale bez przesady! To jest swego rodzaju podstawa, której po prostu trzeba się nauczyć! Jeśli Twoje dziecko po trzech miesiącach wciąż anglezuje na złą nogę, to albo ma słabe podstawy, albo olewa. Jedno i drugie można zmienić. Mojemu dziecku do dziś zdarza się (sporadycznie!) słynna "noga" w sytuacji, kiedy wykonuje nowe ćwiczenie, jest w nowym miejscu, etc. Ale szybko się sam ogarnia. Pierwsza oznaka postępu - samodzielna zmiana anglezowania na właściwą nogę. Duma rodzica ten pierwszy raz jest nie do opisania. 

Oznaka 2 - ręce. Pomijając etap lonży - pierwsze jazdy w zastępie to zazwyczaj ręce, które żyją swoim życiem. Latają, podrygują, komunikują się między sobą, a czasem nawet z nogą. Stabilna ręka jak u chirurga, podążająca za ruchem konia, łokcie lekko zgięte i przylegające do ciała - tak to na pierwszych jazdach zazwyczaj nie wygląda. Nie martwcie się, u nas to trwało kilka miesięcy nim sytuację można było skwitować krótkim: ok, niech będzie. 

Oznaka 3 - nadgarstki. W ogóle nie patrzcie na to jak jeżdżą inni. Nawet instruktorzy! Nadgarstki mają być PIO-NO-WO. Postawione innymi słowy. Postawione nadgarstki to powód do dumy, nawet jeśli czasami się nie udaje, ale dziecko się pilnuje, należą mu się słowa uznania. Nadgarstki pląsające nad końską grzywą, wokół konia i wyczyniające rytualne tańce nad końskim grzbietem powinny być piętnowane na specjalnych grupach na facebook'u.

Oznaka 4 - kolano. W dniu, w którym wasze dziecko przestanie słyszeć "noga!" nastąpi czas słynnego "kolano do siodła". Jedna z instruktorek (Jula, pozdrawiamy :)) zapytała mnie kiedyś podczas jazdy, co Filip ma przy sobie cennego. Akurat trzymałam w ręku jego telefon (cenny jak nerka, wątroba czy nawet płuco - ot, typowy nastolatek). Jula zapowiedziała Filipowi, że jak nie "przyklei" kolana do siodła, to wsadzi mu tam telefon. Wiecie co? Zadziałało! Nie od razu, ale się dziecko zaczęło bardziej pilnować. Kolano przyklejone do siodła wymusza pewną bardzo charakterystyczną dla jeździectwa postawę łydki. O czym w kolejnym punkcie. 

Oznaka 5 - łydka i stopa. Zastosowań łydki oraz jej kreatywnego wykorzystania w jeździectwie nie zmieściłoby nawet milion odcinków "Mody na sukces". Łydka ma być przyklejona do boku konia, delikatnie za popręgiem, pięta obciągnięta (czyli w dół) a palce stopy skierowane do konia. Spróbujcie kiedyś i nie umrzyjcie za pierwszym razem. To trzeba wyjeździć, wyćwiczyć i dla mnie osobiście był to jeden z większych sukcesów dziecka. Długo na niego czekałam i teraz już nie pamiętam, ale zdaje się, że chlipałam ze wzruszenia pod płotem ujeżdżalni. Oto przykład w obrazkach na postępy dziecka:

 Pomijając krzywe strzemiona i skręcone puśliska, Szanowni Państwo zwrócą uwagę na stopy jeźdźca (kolano w ogóle przemilczę)! 08-2016

Słabej jakości zdjęcie, ale ja wtedy w wielkim wzruszeniu byłam. Czy Państwo to widzą? Palce do konia! kolano przyklejone do siodła! 11-2016


Dla mnie osobiście powodem do dumy jest każdy raz kiedy Filip poprawia swój błąd samodzielnie, bez ingerencji instruktora. Po dzisiejszej jeździe (tekst piszę w sobotę) przeprowadziłam z dzieckiem taką oto rozmowę:
- Jakie uwagi miała do Ciebie Marianna? Słyszałam coś o krzywych najazdach.
- Tak, ale już mi Pani Marianna nie zwracała uwagi na łydkę i palce - to się nazywa postęp!
Trudno nie przyznać dziecku racji. 

Na zakończenie, dlaczego te postępy są tak ważne? Otóż ręka i noga są pomocami. Pomoce właściwie zastosowane zwiększają bezpieczeństwo jeźdźca. Jazda konna jest sportem bardzo, bardzo niebezpiecznym. Uczulam na to wszystkich rodziców. Świadomość postępów zmienia też postawę mentalną dziecka, a ta w tym sporcie jest równie ważna co technika.
Oczywiście nie zobaczycie tych wszystkich postępów, jeśli dziecko nie odebrało solidnych nauk na lonży czy pierwszych samodzielnych jazd w zastępie. Warto się zastanowić gdzie leży przyczyna i spróbować to zmienić. Jest tylko jeden warunek - dziecko musi tego naprawdę chcieć.

PS - tekst pisany jest na podstawie moich doświadczeń z własnym dzieckiem oraz obserwacji kilkudziesięciu innych przypadków. Nie opisuje wybitnie uzdolnionych, urodzonych w siodle ani tych, którzy lubią tak o sobie myśleć. Dla tych ostatnich mam jedną radę - jazda u Pani Asi. Dla utalentowanych - szukajcie swojego instruktora, człowieka, który będzie was pchał do przodu. 

1 komentarz:

  1. Rodzic jak rodzic, ale jaką ulgę czuje instruktor, jak dziecko robi postępy! A co się nagada do tego czasu o zmianie nogi to już jego... :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!