niedziela, 15 lipca 2018

Kiedy przychodzi regres

 Są takie momenty w życiu, że nic się człowiekowi nie chce. Przesilenie wiosenne. Jesienna depresja. Nachodząca człowieka znienacka melancholia. Bądź po prostu, zmęczenie materiału. Człowiek przez chwilę nie jest sobą. Nic mu nie wychodzi. Wręcz cofa się w osiągniętym rozwoju. Po jakimś czasie dochodzimy jednak do siebie i jak gdyby nic znów jesteśmy na etapie "jest w porządku". 
 Z moim dzieckiem jest inaczej. Filip regresy przeżywa nie będąc ich świadomym. Niby wie, że mu nie idzie, ale ciśnie do przodu - coraz więcej i coraz bardziej. Jednak nie przynosi to absolutnie żadnych rezultatów. Mało tego, w ramach swojego "gorszego czasu" wciąż odczuwa przyjemność z jazd a nawet widzi, że coś zrobił lepiej niż poprzednio. Inna sprawa, że reszta, która do tej pory mu wychodziła, teraz jakby wychodzi mu mniej.
 Pewnie te okresy w życiu młodego człowieka bardzo by mnie martwiły, gdyby nie fakt, że Filip wychodzi z nich niczym skąpany w złocie jeździec dosiadający mieniącego się brokatem jednorożca z diamentowymi podkowami. A rozwiązanie na brak postępów, czy co gorsza - regres, jest bardzo proste. I o tym dzisiaj.