niedziela, 15 lipca 2018

Kiedy przychodzi regres

 Są takie momenty w życiu, że nic się człowiekowi nie chce. Przesilenie wiosenne. Jesienna depresja. Nachodząca człowieka znienacka melancholia. Bądź po prostu, zmęczenie materiału. Człowiek przez chwilę nie jest sobą. Nic mu nie wychodzi. Wręcz cofa się w osiągniętym rozwoju. Po jakimś czasie dochodzimy jednak do siebie i jak gdyby nic znów jesteśmy na etapie "jest w porządku". 
 Z moim dzieckiem jest inaczej. Filip regresy przeżywa nie będąc ich świadomym. Niby wie, że mu nie idzie, ale ciśnie do przodu - coraz więcej i coraz bardziej. Jednak nie przynosi to absolutnie żadnych rezultatów. Mało tego, w ramach swojego "gorszego czasu" wciąż odczuwa przyjemność z jazd a nawet widzi, że coś zrobił lepiej niż poprzednio. Inna sprawa, że reszta, która do tej pory mu wychodziła, teraz jakby wychodzi mu mniej.
 Pewnie te okresy w życiu młodego człowieka bardzo by mnie martwiły, gdyby nie fakt, że Filip wychodzi z nich niczym skąpany w złocie jeździec dosiadający mieniącego się brokatem jednorożca z diamentowymi podkowami. A rozwiązanie na brak postępów, czy co gorsza - regres, jest bardzo proste. I o tym dzisiaj.

poniedziałek, 18 września 2017

Matka wariatka?

Stało się. Pękłam. Stałam przy płocie obcej ujeżdżalni i komentowałam do mego telefonicznego rozmówcy w sposób wielce niewybredny jakość prowadzonej jazdy. Takiego sajgonu na placu w życiu nie widziałam. A wydawało mi się, że widziałam już wiele. Myliłam się. 
Bogu dziękuję, że moje dziecko jeździ z wymagającym Instruktorem, którego szanuje. I którego szanuję ja za konsekwencję w egzekwowaniu panujących w stajni zasad.

poniedziałek, 6 marca 2017

Postępy dziecka - szczera prawda!

Powiedzmy sobie szczerze na wstępie - to, że Młody Człowiek wychodzi ze stajni szczęśliwy i cały w skowronkach nie oznacza, że świetnie mu poszło. Oznacza to, że dobrze się bawił i miło spędził czas w końskim gronie. Niekoniecznie jeździł poprawnie, ale się troszkę zmęczył (głównie przy siodłaniu konia), nałykał świeżego powietrza, nie zleciał a Instruktor/ka nie darła się na całe gardło "Gdzie jedziesz melepeto jedna!". Skoro ta prawda już do was dotarła drodzy rodzice, czas na refleksję. To po czym poznam, że moje dziecko robi postępy? Wróć! Czy moje dziecko w ogóle robi postępy?!? - oto jest pytanie.

Na palcach jednej ręki policzę instruktorów, którzy powiedzieli mi prawdę. O moim dziecku. To ta najgorsza prawda, jaka istnieje w świecie rodzica. Druga po niej w klasyfikacji ogólnej jest prawda, do której przyznaje się samo dziecko. Z perspektywy czasu uważam za bardzo cenne te nieliczne sytuacje, kiedy instruktorzy mówili co konkretnie Młodemu nie wychodzi. Oczywiście przodowniczką w szczerości jest Pani Asia - bez względu na to ilu przed nią i ilu po niej instruktorów miał Filip okazję poznać. I dlatego tak często pojawia się ona w naszych opowieściach. To ona wymagała od Filipa najwięcej i najbardziej. Zawsze była z nim szczera, traktowała fair, na pierwszym miejscu na równi z bezpieczeństwem stawiając rozwój Młodego. Do dziś kiedy mówię, że coś Młodemu wyszło, słyszę "Szkoła Pani Asi". 
Zanim jednak nastała era Pani Asi, byłam zielona jak siano w kwestii techniki jazdy konnej. Przywilej niejeżdżącego rodzica. Podrygi na lonży to czas kiedy dziecko ma prawo do błędów, uczy się. Później, kiedy zaczyna robić karierę w zastępie - następuje bardzo ważny moment. Tylko jeździec ma bezpośredni kontakt z koniem. 

JAZDA KONNA JEST SPORTEM NIEBEZPIECZNYM!


źródło pinterest: watchmentimes.com